Dziwne - to przede wszystkim. Albo ciekawy żart, bazujący na ludzkiej bojaźni tego co nieznane i galopującej wyobraźni, albo... faktycznie jakaś paskudztwo na Mac o jakże wdzięcznej nazwie Srebrny Wróbelek. Wiemy póki co, że ów Silver Sparrow po prostu czeka na komendy operatora. Czyli domniemanym celem jest możliwość przejęcia kontroli nad Mac. Same Macbooki w przypadku infekcji raz na godzinę sprawdzają serwer kontrolujący operatora. Oczekują nowych poleceń wykonywalnych przez pliki binarne. Do dziś jednak nic się nie pojawiło... A co już wiemy?
Dlatego, że program na pierwszy rzut oka nie powoduje problemów. Grzecznie zaciera po sobie ślady. Celem może być stworzenie złośliwego oprogramowania, którego użytkownicy nie zobaczą, a systemy nie wykryją. Jak już się uda zrobić coś takiego, to hulaj dusza, piekła nie ma! Wtedy to dopiero można rozrabiać. Ale jednak ktoś i coś ów tajemniczy malware na Mac wykryło. Może być to równie dobrze zwykły straszak. Fakt jest taki, że z tego rodzaju programami i ludźmi za nimi stojącymi nigdy nic nie wiadomo. Warto zaważyć, że złośliwe nie zawsze oznacza niebezpieczne i na odwrót. Najgorsze jest oczywiście połączenie tych cech.
Są na to dwie metody. Obie przedstawiamy w osobnym artykule
jak sprawdzić, czy złapałeś Srebrnego Wróbla?
Istotny jest fakt, że jest to drugi program dedykowany dla M1, o której już pisaliśmy w artykule M1 lepszy od Intela. Jak widać upada mit o odporności Maców na wirusy i inne paskudztwo na Mac. I jest to bardzo dobra wiadomość, ponieważ dzięki temu wzrasta świadomość użytkowników, a w raz z nią poziom bezpieczeńśtwa Mac. Brak koneiczności instalowania osobnego programu antywirusowego wynika z faktu, że Mac ma własny, wbudowany system bezpieczeństwa. Jednak aby działał trzeba regularnie aktualizować sysytem i instalować poprawki. Ale o tym w następnym artykule, więc bądźcie czujni.